Ewa Błaszczyk

Pozwól Mi Spróbować Jeszcze Raz

MTJ 2015-10-26
Autor: Karolina Prusiel
Ocena:

Ewa Błaszczyk, aktorka oraz założycielka fundacji Akogo? wydała w październiku tego roku płytę zatytułowaną Pozwól mi spróbować jeszcze raz. Krążek ten nie jest jednak debiutem wokalnym artystki. Ma ona bowiem na swoim koncie wiele recitali poezji śpiewanej oraz w sumie 9 albumów z taką właśnie muzyką. Najnowszy z nich jako dziesiąty dołączył do tego dość pokaźnego dorobku.

Błaszczyk od dłuższego czasu w swojej karierze wokalnej współpracuje z gitarzystą bluesowym, Andrzejem „e-mollem” Kowalczykiem. Tym razem również pojawia się on na płycie, lecz nie tylko jako wirtuoz gitary, ale również w roli śpiewaka. Wokalne wsparcie zapewnia także córka artystki, Marianna Janczarska. Ona także miała już szansę wcześniej zmierzyć się z tą rolą – występowała w recitalu Ewy Błaszczyk, zatytułowanym Nawet gdy wichura.

Pieśniarka sięga po kompozycje z repertuaru przeróżnych artystów: od Stanisława Soyki przez Marlenę Dietrich i piosenkę z filmu Once, na Ewie Demarczyk kończąc. Wydawnictwo promuje natomiast utwór Dżemu pt.: Modlitwa III, którego pierwsze słowa dały tytuł całej płycie. I nie jest to jeszcze pełna lista wykonawców... Różnorodność repertuarowa początkowo może zadziwić odbiorcę. Po bardziej dogłębnym wsłuchaniu się, da się jednak zauważyć pewien ład i harmonię doboru utworów. Artystka zabiera nas w podróż przez wszelkie aspekty życia. Radości i miłości, ale też smutki i niepokoje. Bo takie właśnie jest życie. Wielowymiarowe.

Teksty na płycie Pozwól mi spróbować jeszcze raz to wyznania dojrzałej kobiety, jej refleksje o życiu oraz poszukiwanie głębszego jego sensu, także w wierze. Błaszczyk śpiewa też sporo o przemijaniu i śmierci. Jednakże nie jest to wyraz pesymistycznego podejścia do świata, lecz jedynie świadomości upływającego czasu. Z nostalgicznych fraz przebija jednak przede wszystkim wdzięczność za życie i za obecność drugiego człowieka.

Na płycie Ewy Błaszczyk znalazła się między innymi odrobinę odświeżona wersja utworu do słów poetki Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej pt.: Pocałunki. Oryginalnie piosenkę tę wykonywała Ewa Demarczyk, a jej nagranie zarejestrowano w 1967 roku na krążku Ewa Demarczyk śpiewa piosenki Zygmunta Koniecznego. Interpretacja Błaszczyk jest o wiele bardziej drapieżna i emocjonalna. Artystka wniosła do tego i wielu innych utworów więcej gry aktorskiej, co tylko wzmocniło wydźwięk ich tekstów.

Płyta pełna jest silnych emocji i właśnie na nie położono głównie nacisk. Zabiegiem celowym więc, jak podejrzewam, było pozostawienie jej dość „niedoczyszczonej”. O ile zazwyczaj cenię sobie jak największą naturalność wokalową na albumach studyjnych (na których, nota bene, często artyści przesadzają z nadmiernym „wygładzaniem” wszelkich niedoskonałości), w tym przypadku jednak w pojedynczych momentach utrudniała ona odbiór. Na szczęście - nie było ich wiele.

Pozwól mi spróbować jeszcze raz to album, który zmusza do refleksji, ale także dostarcza wielu wzruszeń. Słowo odgrywa tu główną rolę, często akompaniuje mu gitara. Sentymentalna nuta stwarza wyjątkowy nastrój kameralności i intymności. Miłośnicy podobnych klimatów będą zachwyceni.